Tak ćwiczy Tiger
Na czwartym piętrze „Manhattanu”, tuż obok biura Dariusza Michalczewskiego, na 700 metrach kw. rozciąga się „Tiger Gym” – klimatyzowane królestwo siły, sprawności i fitnesu.
– Szef przychodzi tu dwa – trzy razy w tygodniu -mówi instruktor Tomasz Szczęsny, absolwent AWF w Oliwie – i ćwiczy przez półtorej, dwie godziny. Ćwiczy bardzo intensywnie: przerwy między ćwiczeniami nie przekraczają jednej minuty. Wszystkie ćwiczenia wykonuje w seriach po 12 powtórzeń. Zazwyczaj są to 4 serie. Nie waży się regularnie, ale oceniam, że jego obecna waga nie przekracza 85 kg. Jak na mężczyznę w wieku 38 lat, byłego wyczynowego zawodnika, zachowuje wprost nieprawdopodobną formę, sprawność i siłę. Dla instruktora nie ma większej przyjemności niż ćwiczenia z kimś, kto z takim zapałem wykonuje wszystkie ćwiczenia.
Ucieczka za granicę
Nosi mundur, ale nadal trenuje w tym samym klubie. Jeździ na zawody, nawet zagraniczne. Zarabia dobrze – jak na ówczesne polskie warunki. Ale Dorota ciągle powtarza, że tylko w zawodowym boksie i tylko za granicą można zarobić naprawdę duże pieniądze. Myśl o ucieczce za granicę nabiera konkretów na początku 1988 roku. W kwietniu 1988 Dariusz ma wyjechać do Karlsruhe na turniej eliminacyjny przed olimpiadą w Seulu. W tym samym czasie Dorota stara się o paszport za pośrednictwem przekupionego urzędnika z MSW. Nie ma żadnej pewności, że uda się to załatwić. Oboje są przygotowani na długie miesiące, a może i lata rozstania. Razem z Michalczewskim chce uciec również jego kolega z drużyny, Dariusz Kosedowski. Po przyjeździe do Karlsruhe nie oddają swoich paszportów działaczom i po kryjomu opuszczają ośrodek. Wychodzą na autostradę i na wariata, autostopem, jadą w kierunku Hamburga, gdzie mieszka ciotka Michalczewskiego. Od tego momentu akcja rozwija się jak w kinie. Wieczorem tego samego dnia, gdy drużyna pięściarzy odleciała do Niemiec, przekupiony urzędnik osobiście zaniósł Dorocie paszport do jej mieszkania w Słupsku. Od razu następnego dnia Dorota wykupiła bilet na samolot. Leci z przesiadką na Okęciu, akurat tego dnia, gdy w warszawskich gazetach już piszą o ucieczce za granicę „tego przestępcy Michalczewskiego”. I co? I nic: ani WOP – iści, ani celnicy nie kojarzą, że Dorota nosi to samo nazwisko.
Dwie godziny później Dorota wraz z Michałem lądują w Hamburgu. Od razu z lotniska Dorota dzwoni do ciotki Małgorzaty, u której od trzech dni mieszka Dariusz. Witają się z płaczem. W tym momencie wierzą, że zawsze będą razem. A przecież już rok później Dorota wystąpi o rozwód. Potem, w 1995 roku, po raz drugi zostają mężem i żoną. Drugi ślub zawierają po to, aby ich młodszy syn, Nicholas, mógł oficjalnie nosić nazwisko ojca. I w końcu, w 2000 roku, następuje ostateczna separacja. Podczas drugiej rozprawy rozwodowej Dorota twierdzi, że mąż często ją bił. Dariusz zaprzecza, ale nikt nie wierzy bokserowi z „instynktem zabójcy”, jak o nim pisano w niemieckich „rewolwerówkach”. Sąd przyznał Dorocie prawo do opieki nad synami, a adwokaci wywalczyli dla niej 12, 5 min. euro odszkodowania. Dziś Dorota żyje jak prawdziwa milionerka w luksusowej willi na Florydzie. To jest ten status, do którego dążyła przez całe życie.
Spis treści:
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-1/
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-2/
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-3/
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-4/
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-5/
https://www.slawomirwolniak.pl/dariusz-michalczewski-krol-manhattanu-cz-6/